wtorek, 15 października 2013

SMAK JEDNEJ NOCY

Wodne kasztany z puddingiem
Trzymaj się stołu, lecimy dalej. Danie, którego spróbujesz, należy do kategorii tych, o których lepiej nie wiedzieć, z czego są zrobione. Oto bowiem na talerzu masz babkę, która z wyglądu, smaku i zapachu jest podobna kompletnie do niczego. Gdzie jesteś? Spróbuj tego dociec, pytając o składniki i sposób przyrządzenia potrawy.

Ciasto, w którego skład wchodzą między innymi rodzynki, suszone śliwki, czarne porzeczki i migdały, mieszane jest z jajkami, mlekiem, goździkami, kieliszkiem koniaku oraz... gęstym, tłustym smalcem. Oprócz tego można dodać, co się tylko lubi: startą skórkę z pomarańczy lub cytryny, przyprawy, inne suszone owoce. Owiniętą w płótno masę należy wystawić za okno, gdzie przez kilka tygodni (ba, nawet miesięcy) nabierać będzie odpowiedniej konsystencji. Potem już tylko lepimy z masy coś na kształt babki. Przed podaniem potrawę polewamy koniakiem i podpalamy. Ponieważ za oknem znów leje (śnieg w święta pada tu raz na 35 lat), domyślasz się pewnie, że jesteś gdzieś w Anglii. Danie, którego próbowałeś, nazywa się plum pudding.

Ale proszę już przepłukać usta. Przed tobą kolejny stopień trudności i kolejne, zupełnie nowe wyzwanie. Na początek ikra śledzia. Ostry smak przypraw raczej wyklucza dziwne szwedzkie śledziowe święto. Sugeruje, że nie jesteśmy w Europie. Danie następujące po tej przystawce to coś na kształt omleta zrolowanego tak, by przypominał nasze udające oscypki góralskie serki. Najwyraźniejsza nuta smakowa pochodzi od słodkiej przyprawy zrobionej z pleśniejącego ryżu wymieszanego z wódką (też jak najbardziej ryżową). Japonia? Bingo! Te dwa dania zaliczają się do około 12 osechi ryori, czyli potraw szykowanych specjalnie na 1 stycznia.

Ostatnie kulinarno-geograficzne zadanie także wiąże się z Nowym Rokiem. Podpowiadam, że według tutejszej obyczajowości to bardziej pierwszy dzień wiosny, witany hucznie na przełomie stycznia i lutego. Gdybyś przypadkiem podsłuchał, że zaraz na twoim talerzu wylądują „głowy lwów”, nie wierz w to. Co to za mięso? Przyprawy nie ułatwiają: imbir i cebula tłumią smak wieprzowiny. Jednak to zestawienie na tyle charakterystyczne, że pewnie już wiesz: tak, to Chiny. Konkretnie Szanghaj.

Hej, hej, proszę się nie rozsiadać. To już koniec podróży. No dobrze, niech będzie jeszcze jeden przystanek: ale to niespodzianka. W życiu nie zgadniesz, co jesz! No, chyba że jesteś smakoszem kasztanów wodnych i pąków lilii i rozpoznanie ich smaku nie przysparza ci najmniejszych trudności. Do tego grzyby shitake, suszone laski tofu, pędy bambusa, orzechy ginkgo. No i? Dobrze, powiem co to. Przysmak buddy – podawana raz na 12 miesięcy potrawa, która w Azji Południowo-Wschodniej jedzona jest w buddyjski Nowy Rok.
Wracamy!

Czy powrót do karpia, barszczu i noworocznych faworków zaboli po takiej podróży? Odśwież oddech kompotem z suszonych owoców. Po co latać, gdzie pieprz rośnie, skoro tu na stole takie pyszności? No i następna okazja, by ich spróbować – dopiero za rok!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz